Auto z Niemiec, płakał jak sprzedawał - jak powstało to powiedzenie

admin_panel_settings
Admin
2024-08-01 20:02:11
Nie ma to jak samochód z Niemiec! Powszechnie wiadomo, że Niemcy to naród znany ze swojej dbałości o auta. Ale nie zawsze wszystko jest takie, jak się wydaje. Oto historia pewnego handlarza samochodów, który z dumą opowiadał, jak Niemiec płakał, gdy sprzedawał swoje ukochane auto.

Jarek, handlarz z Wrocławia, postanowił sprowadzić z Niemiec Audi A4 z 2008 roku. Samochód wyglądał jak z fabryki, a przebieg na liczniku wynosił zaledwie 120 tysięcy kilometrów. Sprzedawca, starszy pan, opowiadał, jak bardzo przywiązał się do auta, jak je pielęgnował i jak trudno mu się z nim rozstać.

„Niemiec naprawdę płakał, jak sprzedawał. Mówił, że to dla niego jak rozstanie z członkiem rodziny” - opowiadał Jarek z szerokim uśmiechem. - „Ale jak zobaczył gotówkę, to łzy zamieniły się w radość. W końcu, pieniądze to nie wszystko, ale zawsze coś”.

Kilka miesięcy później okazało się, że „niemal nowa” Audi miała wymieniany silnik, a licznik został cofnięty o dobre 150 tysięcy kilometrów. Jarek tłumaczył się, że został oszukany przez „uczciwego Niemca”. Niemiec płakał, ale ze śmiechu.

"Bezcenny Volkswagen, właściciel płakał z rozpaczy"
Krzysztof, handlarz z Poznania, znalazł na jednym z niemieckich portali ogłoszeniowych prawdziwą perełkę - Volkswagen Golf IV z 2002 roku, rzekomo w idealnym stanie technicznym, z przebiegiem wynoszącym jedynie 90 tysięcy kilometrów. Postanowił, że nie przepuści takiej okazji.

„Kiedy przyjechałem do Niemiec, zobaczyłem starszego pana, który niemalże płakał, jak sprzedawał swojego Golfa. Mówił, że to auto jest dla niego jak członek rodziny i że nigdy nie zawiodło” - opowiada Krzysztof. - „Czułem, że to naprawdę wyjątkowy samochód”.
Volkswagen trafił do Polski, gdzie szybko znalazł nowego nabywcę. Jednak po kilku tygodniach okazało się, że samochód miał poważne problemy z elektroniką, a przebieg był cofnięty o co najmniej 200 tysięcy kilometrów.

„No cóż, płakał, bo wiedział, co sprzedaje” - mówi Krzysztof z uśmiechem. - „Niemiec płakał, a ja teraz muszę płakać razem z nowym właścicielem”.

"Nieznoszący rozstania Mercedes, łzy przy sprzedaży"
W świecie handlarzy samochodów krąży wiele legend, ale ta historia przejdzie do annałów jako jedna z najzabawniejszych. Marcin, handlarz z Warszawy, odkrył na niemieckim rynku Mercedesa E-klasy z 2006 roku, który był w doskonałym stanie i miał zaledwie 100 tysięcy kilometrów przebiegu.

„Gdy przyjechałem po odbiór auta, właściciel dosłownie płakał. Powtarzał, że rozstanie z tym Mercedesem to dla niego ogromny cios, bo zawsze dbał o niego jak o własne dziecko” - wspomina Marcin. - „Czułem się jak złodziej, zabierając mu ten skarb”.
Po przywiezieniu Mercedesa do Polski i sprzedaży pierwszemu klientowi, okazało się, że samochód miał poważne problemy z zawieszeniem, a przebieg był cofnięty o 250 tysięcy kilometrów.

„Niemiec płakał, bo wiedział, że wreszcie udało mu się pozbyć tego problemu” - śmieje się Marcin. - „Następnym razem będę bardziej ostrożny z płaczącymi sprzedawcami”.

Dodaj komentarz