Jeszcze dekadę temu nowa wersja Twojego samochodu oznaczała wizytę w serwisie, wymianę części lub przynajmniej aktualizację nawigacji z płyty DVD.
Dziś – w erze OTA (over-the-air) – producent może zmienić charakter auta, nie dotykając go fizycznie. Wystarczy połączenie z internetem i kilka linijek kodu.
To ogromna wygoda… ale też broń obosieczna. Ostatnie wydarzenia z udziałem Xiaomi i Tesli pokazują, jak daleko może sięgać władza producenta – i jak bardzo może to zirytować kierowców.
Xiaomi SU7 Ultra – elektryczny hipersedan z niespodzianką
Kiedy w 2024 roku Xiaomi zapowiedziało SU7 Ultra, opinia publiczna była zachwycona.
1 548 KM mocy
0–100 km/h w okolicach 2 sekund
Design i technologia rodem z segmentu premium
Cena znacząco niższa niż w Porsche Taycan Turbo GT czy Lucid Air Sapphire
To miał być pokaz siły chińskiego giganta technologicznego w motoryzacji. Klienci, którzy zamówili wersję Ultra, otrzymali dokładnie to, co obiecywała specyfikacja.
Do czasu…
Aktualizacja HyperOS 1.7.0 – cięcie mocy o 42%
W połowie 2025 roku, w ramach aktualizacji oprogramowania, Xiaomi:
obniżyło moc z 1 548 KM do ok. 900 KM,
dodało 60-sekundowe opóźnienie przed użyciem launch control,
zablokowało pełną moc w zwykłym trybie jazdy, odblokowując ją tylko w tzw. „qualifying mode” na torze, po spełnieniu określonych warunków.
Producent tłumaczył to względami bezpieczeństwa – pełne osiągi miały być zbyt niebezpieczne w ruchu publicznym, a ograniczenie mocy miało chronić kierowcę i podzespoły pojazdu.
Bunt kierowców
Reakcja? Prawdziwa burza w mediach społecznościowych:
Właściciele pisali, że czują się oszukani, bo zapłacili za produkt o określonych parametrach.
Niektórzy sugerowali, że producent naruszył umowę kupna, wprowadzając istotną zmianę w specyfikacji.
Pojawiły się głosy, że to niebezpieczny precedens – dziś konie mechaniczne, jutro zasięg baterii.
Wycofanie się z decyzji
Presja była tak duża, że Xiaomi w ciągu kilku dni ogłosiło:
przywrócenie pełnej mocy w SU7 Ultra,
rezygnację z obowiązkowych ograniczeń,
obietnicę pełnej transparentności w przyszłych aktualizacjach.
W praktyce oznacza to, że klienci znów mogą korzystać z 1 548 KM na co dzień – choć producent nadal zaleca ostrożność.
Tesla – pionier OTA i mistrz kontrowersji
Xiaomi nie jest pierwszym producentem, który naraził się klientom poprzez OTA. Tesla robi to od lat – z różnym skutkiem.
Głośne przypadki Tesli:
Model S P85D (2014–2015) – po kilku aktualizacjach właściciele zauważyli, że maksymalna moc chwilowa jest ograniczana w celu ochrony akumulatora. Tesla argumentowała, że to działanie proaktywne, mające wydłużyć żywotność baterii.
Zmiana zasięgu w używanych autach – w części samochodów kupionych z pełną pojemnością baterii, Tesla zdalnie zablokowała część ogniw, twierdząc, że „auto nie ma opłaconej opcji większego zasięgu”.
Ograniczenia w trybie Ludicrous – zmniejszenie liczby możliwych sprintów z maksymalnym przyspieszeniem w krótkim czasie, by uniknąć przegrzewania układu.
Podobieństwa i różnice
Podobieństwo: w obu przypadkach zmiany w OTA były tłumaczone bezpieczeństwem lub ochroną podzespołów.
Różnica: Tesla zwykle nie wycofywała się z wprowadzonych ograniczeń (chyba że po pozwach), natomiast Xiaomi szybko uległo presji społeczności.
Dlaczego to budzi tak duże emocje?
Bo dla kierowcy samochód to nie aplikacja mobilna.
Kupując auto:
płacisz za określone parametry,
oczekujesz, że przez lata będą one takie same,
nie zakładasz, że ktoś zdalnie zmieni jego osiągi bez Twojej zgody.
OTA daje producentowi niesamowitą kontrolę:
może poprawić bezpieczeństwo,
ale może też ograniczyć to, za co zapłaciłeś.
Aspekt prawny – czy to w ogóle legalne?
W zależności od kraju:
W UE ochrona konsumenta jest stosunkowo silna – istotna zmiana funkcjonalności produktu po sprzedaży może być podstawą do reklamacji lub odstąpienia od umowy.
W USA regulacje są mniej jednoznaczne – wiele zależy od zapisów w umowie i EULA (licencji użytkownika), którą podpisujesz przy odbiorze auta.
Problem w tym, że większość kierowców nie czyta warunków licencyjnych – a tam często jest zapis, że producent „może wprowadzać zmiany w oprogramowaniu w dowolnym czasie”.
Quo vadis, motoryzacijo?
Przypadki Xiaomi i Tesli to przedsmak tego, co nas czeka:
Samochody będą coraz bardziej zależne od software’u.
OTA stanie się codziennością – zarówno w poprawkach, jak i w zmianach parametrów.
Klienci będą musieli wybierać między bezpieczeństwem a pełną kontrolą nad pojazdem.
Może nadejść czas, gdy prawo wymusi na producentach opcję wyboru: „Chcesz pełną moc z ryzykiem, czy ograniczenie w imię bezpieczeństwa?”.
Dopóki jednak tego nie ma, warto czytać warunki umowy i śledzić politykę producenta w kwestii aktualizacji.
A Ty?
Wolałbyś mieć samochód z pełnym potencjałem, nawet jeśli oznacza to większe ryzyko, czy pozwoliłbyś producentowi ograniczyć parametry w trosce o bezpieczeństwo i trwałość auta?