Rewolucja w motoryzacji – czy jesteśmy gotowi?
Nadchodzi jedna z największych zmian w europejskiej motoryzacji – norma emisji Euro 7, która zacznie obowiązywać w 2025 roku dla samochodów osobowych i lekkich dostawczych. Choć jej wprowadzenie zostało nieco złagodzone w stosunku do pierwotnych planów, producenci i tak muszą dostosować konstrukcje swoich aut do nowych wymogów. A to oznacza jedno: koniec dla wielu popularnych modeli, zwłaszcza tych z napędem spalinowym i niskim marginesem opłacalności.
Czym jest Euro 7 i dlaczego powoduje zamieszanie?
Normy emisji Euro określają dopuszczalny poziom emisji tlenków azotu (NOx), cząstek stałych i innych zanieczyszczeń z rur wydechowych samochodów. Euro 7 nie wprowadza dramatycznych ograniczeń dla CO₂, ale skupia się na bardziej rygorystycznym nadzorze emisji zanieczyszczeń w realnych warunkach drogowych oraz dłuższej trwałości systemów oczyszczania spalin (do 200 tys. km lub 10 lat).
To wymaga:
-bardziej zaawansowanych układów wydechowych i filtrów,
-kosztownych czujników i monitoringu,
-większych inwestycji – co przy tanich, miejskich autach po prostu się nie opłaca.
Modele zagrożone wyginięciem
Na „czarnej liście” znajdują się głównie auta:
-z silnikami benzynowymi i diesla o małej pojemności,
-popularne miejskie modele,
-auta budżetowe, gdzie cena gra kluczową rolę.
Zagrożone modele (już potwierdzone lub bardzo prawdopodobne):
Fiat Panda – w obecnej formie dobiega końca, zastąpi ją elektryczna wersja.
-Hyundai i10 / Kia Picanto – marki rozważają zakończenie ich produkcji w Europie.
-Volkswagen Up! – zakończona produkcja, nie powróci w wersji spalinowej.
-Dacia Sandero SCe – bazowa wersja bez turbo może zostać wycofana.
-Mazda 2 (wersja niehybrydowa) – japońska marka skupia się na większych autach i elektryfikacji.
-Skoda Fabia 1.0 MPI – wersje bez turbo mogą zniknąć na rzecz hybrydowych napędów.
Co robią producenci?
Większość marek szykuje nowe platformy i układy napędowe, ale w wielu przypadkach po prostu wycofuje mniej rentowne modele. Mimo że Euro 7 nie zakazuje silników spalinowych, ich dostosowanie będzie kosztowne – i nie każdy model „zasługuje” na modernizację.
Stellantis (Fiat, Peugeot, Citroën, Opel) stawia na elektryki i ogranicza gamę silników.
Volkswagen – likwiduje małe auta spalinowe, skupia się na ID.
Renault – szykuje serię „Renault 5 / 4 / Twingo” w wersjach elektrycznych.
Toyota i Suzuki – możliwe dalsze ograniczenia gamy modeli z segmentu A i B.
Co to oznacza dla kierowców?
-Ceny małych aut wzrosną, bo tanie spalinówki znikną.
-Większy wybór aut elektrycznych i hybryd, ale też wyższe ceny bazowe.
-Rynek wtórny zyska na znaczeniu – starsze auta będą rozchwytywane.
-Część klientów przeniesie się do segmentu SUV B i crossoverów, które będą dostosowane do Euro 7 z nową technologią.
Podsumowanie: nie wszystko stracone
Choć Euro 7 zwiastuje koniec wielu znanych i lubianych modeli, nie oznacza to końca motoryzacyjnej różnorodności. To raczej przejście do nowej ery, w której ekologiczne rozwiązania będą standardem – a nie luksusem. Producenci, mimo trudności, już dziś szykują odpowiedzi na zmieniające się realia.
Dla fanów klasyków i kompaktów z duszą – to ostatni moment, by kupić niektóre z tych modeli w salonie lub na rynku wtórnym w dobrym stanie.